piątek, 1 lutego 2013

Każdy ma kalendarz, więc wiadomo, mamy weekend. Dwa dni miną szybko, w dodatku spędzę je w morzu książek. W poniedziałek przyjdę do szkoły rozradowana, bo ilość serdecznych uśmiechów pomoże mi zapomnieć o niedospaniu. Moja energia wzrośnie odpowiednio dopiero po wuefie. Ta lekcja jest przyjazna, bo można na niej rozmawiać do woli, ale z drugiej strony irytująca, bo cholernie męcząca. Chociaż i tak wolałabym piętnaście wuefów od jednej matematyki. Powątpiewam, a nawet jestem pewna, że wszelakie informacje na temat cosinusa nie będą mi potrzebne w życiu codziennym. Oczywiście, pójdę do sklepu i poproszę towar za "trzy pod pierwiastkiem". Tak, tak, uczymy się, żeby rozwijać półkule, ale może ja nie chcę rozwijać tej,. która jest odpowiedzialna za liczby?
Mam nadzieję, że kiedyś z czystym sumieniem będę mogła spalić wszystkie podręczniki od tego feralnego przedmiotu. Chylę czoła ścisłowcom - powiedział człowiek, który nawet nie wie, czy jest humanistą. Przecież humanista powinien się rozwijać prawidłowo w każdej dziedzinie, człowiek renesansu, i tak dalej...
Nikt nie jest jednak Alfą i Omegą, chociaż niektórym do tego tytułu brakuje niewiele. Właściwie, co ja potrafię? Śmiać się z głupot, mówić pierdoły... Umiem rozmawiać, ale tej umiejętności uczy się każde dziecko. Nie wiem, czy czymś nadzwyczajnym jest śmiałość, entuzjazm. Dla mnie to naturalne, bezwarunkowe, dlatego nie traktuje tego, jak czegoś wyjątkowego.Czasem potrafię irytować, ludzie może mają mnie dość, ale mimo to, jest ich dużo w moim życiu. Kiedyś tych naprawdę życzliwych mogłam zliczyć na palcach jednej ręki...
Piszę dzisiaj dość chaotycznie, w zasadzie nie wiem, jak mam zebrać myśli żeby były sensowne. Kogo obchodzą moje dzisiejsze wagary? Nie urywam się z lekcji codziennie, a niemiecki... Jestem przeciwko germanizacji.
Zresztą i tak ważniejsze jest to, że poznałam kilku młodych chłopaków. Nie wiem, czy mieli więcej niż 10 lat. Pod znakiem zapytania pozostaje też kwestia tego, czy kiedykolwiek słyszeli o kulturze. To już nawet nie jest moja sprawa, w jaki sposób pożerali pizzę.. Tylko po co obrażają obcych ludzi? Na szczęście mam język i tony wrodzonej wredoty.
No nic, zanudziłam was strasznie.. Zajrzę tutaj niedługo, pod warunkiem, że mój komputer nie przejdzie na emeryturę. :*

2 komentarze:

  1. naprawdę fajnie piszesz ;)
    przeczytałam od początku do końca-
    ja tam lubię matmę, tylko niestety mam dość trudną nauczycielkę i trzeba zawsze być przygotowanym, bo na kartkówce potrafi dać zadanie, którego w życiu na oczy nie widzieliśmy.. ;o
    no, ale cóż... ;x
    obserwuję i zapraszam do siebie (u mnie raczej moda i te sprawy, ale może Cię to zaciekawi ;))
    http://galaxyswag.blogspot.com/
    trzymaj się i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha :D Jestem ciekawa jak im dogadałaś :D Mojej przyjaciółki mama ma tak zwany " cięty język" ( pewnie pomyliłam to z czymś innym o czym mam na myśli ) Jak ona coś dowali, to .. :D

    OdpowiedzUsuń